czwartek, 19 lutego 2015

3.'Stonoga z psa.'


  Louis
  Uchyliłem powieki. Leżałem w łóżku już dłuższą chwilę, a kiedy poczułem zapach jajecznicy, wiedziałem że to najwyższy czas się z niego ruszyć. Od dzisiejszego dnia musiałem się przyzwyczaić do obecności w domu innej osoby. Było to dla mnie kłopotliwe i mało mi się to podobało, ale musiałem się słuchać staruszka. W końcu to nadal było jego mieszkanie, a ja tylko je wynajmowałem. Miałem nadzieję, że współlokatorka będzie zwykłą laską, która pracuje w dzień, wtedy spotkanie jej graniczyłoby z cudem i pewnie jakoś bym wtedy wytrzymał. Jednak jak na złość Prize musiała się okazać zwykłą laską z niezwykłą robotą. Pierwszy raz w życiu spotykam się z tym, że DJ'em jest dziewczyna, która tydzień temu skończyła liceum. Miałeś wstać, kretynie. Pieprzona podświadomość, kiedy musisz ruszyć dupę myślisz o tysiącach innych, ciekawszych rzeczy. Jebać to.
  Odrzuciłem z siebie kołdrę i wstałem. Brawo ja, pierwszy cel na dzisiejszy dzień osiągnięty. Kolejny - ubrać się. Wyciągnąłem z lustrzanej szafy pierwsze lepsze bokserki i jedne z licznych czarnych skarpet. Swoją drogą, wręcz ich nienawidzę. Są niewygodne i mam wrażenie, że stopa mi się w nich dusi. Ściągnąłem szare, lekko zwężane dresy z bioder i zastąpiłem je gaciami oraz wczorajszymi, czarnymi rurkami. To chyba jedyna para, która mnie w jaja nie upija. Złapałem za białą koszulkę, która leżała już jakiś czas w tym samym miejscu. Przyłożyłem ją do nosa, no. Jeszcze wytrzyma ten dzień. Wychodząc z pokoju, nałożyłem na siebie T-shirt i poszedłem do kuchni, gdzie przed garami stała Prize z słuchawkami w uszach. Stojąc jakieś półtora metra od niej, słyszałem aż za dobrze, jakiś miks. A nie, jednak nie. To był David Guetta. Chyba... dobra, nieważne.
  Otworzyłem lodówkę i złapałem jogurt jagodowy, ciekawe czy to mój czy jej. Mniejsza z tym, jedzenie to jedzenie nie ważne czyje. Usiadłem na krześle, po innej stronie niż zwykle. Stąd miałem lepszy widok na jej tyłek. Wyćwiczony, rzadko takie można spotkać, a zwłaszcza dobrze wyglądał w tych paskowanych rurkach. Oblizałem górną wargę, chętnie bym ją teraz przeleciał. Podobno to działa lepiej niż poranna kawa, kiedyś spróbujemy.

- Chcesz trochę? - usłyszałem głos szatynki, więc uniosłem wzrok trochę wyżej. Patrzyła na mnie swoimi dużymi, zielonymi oczami, przekrzywiając odrobinę głowę. Jeśli mówi o sobie, mogę wziąć nawet wszystko.

- Ta, dawaj tutaj tą patelenkę - mruknąłem odstawiając wazon ze świeżymi, czerwonymi chabrami. Musiała go tutaj przynieść, jeden bukiet to nic takiego. Tylko żeby mi całego domu nie zazieleniła. Przede mną, na samym środku stołu pojawiła się jajecznica,a do niej wbite dwa widelce. Ok, walić higienę, HIVy, AIDSy i inne pierdoły. Zaraz... Wczoraj się lizaliśmy i jakoś o tym nie myślałem. Wzruszyłem ramionami, co to kogo interesuje.
  Prize usiadła na przeciwko, przerzucając wpadające jej do oczu włosy. Podciągnęła jedno kolano do brody i łapiąc za jeden z widelców zaczęła jeść. Skrzywiła się po pierwszym gryzie, na co zwęziłem brwi. Nie dam się otruć pierwszego dnia. Posłałem pytające spojrzenie w jej kierunku.

- W ogóle nie słone - mruknęła niezadowolona. Wziąłem do ręki drugi sztuciec, po czym spróbowałem. Nie mam bladego pojęcia o co jej chodziło, jak dla mnie było zajebiste z odpowiednią ilością soli. Może ona woli bardziej doprawione?

- Może być - powiedziałem, przełykając pierwszy kęs.

- Dzisiaj przychodzi do mnie przyjaciółka ze swoim chłopakiem, mam nadzieję że nie przeszkadza ci to - oznajmiła, przelewając jogurt do szklanki z Coca Coli. Kurwa, wiedziałem że tak będzie. Wprowadzi się nowa osoba i przywlecze za sobą dwadzieścia tysięcy innych, wkurzających ludzi.

- Jak nie będą wchodzić do mojego pokoju, to mi to zwisa - uśmiechnęła się słysząc to. Przesiedzę cały dzień w betach i wyjdę dopiero w nocy do roboty. Chyba, że przejdę się do Ashtona, ale nie chce mi się tyle zapieprzać na piechotę. Wczoraj rozjebałem samochód. Muszę naprawić sprzęgło i wymienić skrzynię biegów, nie wspominając już o silniku. - Co studiujesz? - tak, nie interesuje mnie to zbytnio, ale może to jakiś inny kierunek niż to co zwykle wybierają laski.

- Psychologię - więc jednak się myliłem. Nawet Andrea na tym była, jednak stwierdziła że rzuca to w cholerę bo albo przesypiała wykłady, albo na którychś pieprzyła się z seksownym nauczycielem w szkolnym kiblu. To aż niesamowite jak bardzo studenckie życie jest niebezpieczne i fascynujące. 

- Dlaczego?

- Gdybym czegoś nie wybrała, ojciec urwał by mi łeb - teraz już nie jadła i jedyne co robiła to grzebała w patelni. Skupiła wzrok na szklance, zwężając delikatnie swoje brwi. - Ewentualnie, wysłał na obóz wojskowy, a tego bym nie przeżyła - parsknąłem cicho, poczucie humoru odziedziczyła chyba po jakimś kamieniu. - To nie jest żart, mój tata jest emerytowanym wojskowym.

-Serio? - uniosłem brew, przybierając minę 'no chyba se jaja robisz'. Przytaknęła z uśmiechem, rzucając widelec. No to musiała mieć w domu nie ciekawie, ciągły rygor, chłopaków brak i tylko nauka, nauka, nauka. Przynajmniej ja tak to sobie wyobrażam, a znając moje paranormalne zdolności pewnie tak było.
  Skończyłem jeść i wziąłem naczynie, po czym wstałem i włożyłem je do zmywarki. Pasuje mi taki podział obowiązków, ona gotuje, a ja jedynie wkładam rzeczy do maszyny. Jeśli będzie jeszcze sprzątać to czuję, że szybko się dogadamy. 

Prize
  - Wyglądają jak laski z typowego, ruskiego pornola - powiedziałam, jedząc równocześnie popcorn maślany,  Louis zaśmiał się i poprawił swoją pozycję. Założył nogę na nogę, po czym oparł się o sofę i zabrał kilka ziaren z miski, która leżała na moich kolanach. Misiakowa skóra okazała się być bardziej wygodna niż przypuszczałam. 

- Oglądamy jeden z najniżej budżetowych horrorów, chociaż nawet tak tego nie można nazwać - odpowiedział, po czym dodał - Ale przyznam, że chętnie obie bym przeleciał. Chociaż nie, czarna mogłaby mi co najwyżej loda zrobić.

- Ta, ja też - przyznałam i dość porządnie pociągnęłam z zielonej butelki. Musiałam przyznać, że Louis potrafił wybrać dobrego browara, do chujowego filmu. Jakimś cudem w mieszkaniu znaleźliśmy tylko "Ludzką Stonogę", a na internet musieliśmy jeszcze trochę poczekać, bo jak się okazało któryś z kumpli szatyna rozpieprzył modem. Spojrzał na mnie dziwnie.

- Lubisz laski? - spytał, a ja zaczęłam się śmiać totalnie ignorując to co działo się na ekranie. Pokręciłam przecząco głową i wzięłam głęboki oddech. 

- Wiesz, jak jesteś podpity to nie interesuje cie płeć. Po prostu musisz opanować chcicę.

- Dobra, cicho! Może zacznie się akcja - krzyknął i skupił się na filmie.
  Marry i Rhydian nie przyszli. Usprawiedliwili się tym, że mieli zarezerwowane na dzisiaj bilety do kina. Wiedziałam, że kłamali bo na film mieli iść wczoraj, a dzisiaj po prostu odsypywali to co działo się po seansie. Głupie mendy, które nawet wobec mnie kłamią, ale pożałują. Już ja o to zadbam.
  Sądziłam, że Tomlinson okaże się być jakimś psychopatą, albo menelem i dlatego staruszek nie chciał o nim rozmawiać. Ewentualnie nie ja tak myślałam, tylko chore pomysły rudej na mnie przeszły. W każdym bądź razie, okazał się spoko facetem. Prawie jak każdy (oprócz mnie) na początku znajomości mówi o sobie naprawdę mało, o ile w ogóle. Nie przeszkadzało mi to jednak zbytnio, wiedziałam że potem się otworzy. Dlatego postanowiłam nie naciskać.

- Kurwa. Jaki idiota robi stonogę z psa?! - warknął oburzony, wskazując na ekran. Spojrzałam więc w jego kierunku, po czym skrzywiłam się delikatnie. Obrzydlistwo, ten film nie jest nawet w najmniejszym stopniu tak przerażający jak ohydny.

- Szalony naukowiec - odpowiedziałam. Sięgnęłam po poduszkę, która leżała na sofie. Położyłam się na podłodze, a pod głowę podłożyłam wcześniej wspomniany przedmiot. Louis spojrzał na mnie pretensjonalnie, więc wzruszyłam ramionami. Mógł nie pytać. 
  Film okazał się być dość przewidywalny i tak jak przypuszczałam, denny. Spojrzałam na szatyna, który spał w najlepsze. Ciekawe kiedy zdążył go porwać Morfeusz. Podniosłam się i narzuciłam na niego koc. Jest już dosyć późno, więc najwyższy czas zbierać się do roboty. Zabrałam ze stolika miskę oraz szklanki. Po odłożeniu ich do zmywarki, skierowałam się do pokoju żeby się przebrać. Prysnęłam się jedynie dezodorantem, bo myłam się rano. Ubrałam krótkie jeansowe spodenki, białą koszulkę na krótki rękaw, którą włożyłam w spodnie oraz kamizelkę w czarno-białe pasy. Dzisiaj postanowiłam się nie męczyć z butami więc założyłam jedne ze swoich ulubionych czerwonych trampek. Włosy szybko związałam w kłosa i przerzuciłam na lewe ramię. Zabrałam z łóżka torebkę i upewniając się, że wsadziłam tam przed seansem kanapki, klucze oraz telefon wyszłam z domu.

~*~

  Siedziałam na obrotowym krześle przed konsolą. Strasznie bolała mnie głowa, a głośna muzyka wcale mi na to nie pomagała. Wzięłam łyk kolejnej już tej nocy kawy i dziękowałam Bogu, że tym razem Marry nie wsypała tam cukru. Ludzi było chyba jeszcze więcej niż wczoraj, więc postanowiłam, że zostanę na swoim miejscu i nie będę się dzisiaj przez ten tłum przeciskać. Spojrzałam na wyświetlacz, wibrującego iPhone'a. Nowa wiadomość. Wzięłam telefon do ręki i wpisując czterocyfrowy kod odblokowałam go. Kliknęłam w odpowiednią ikonkę i otworzyłam treść sms'a.

Od: Nieznany
Treść: Kuźwa, Prize! Czemu mnie nie obudziłaś?! Lou

Ok. Dobrze wiedzieć, że to leży w zakresie moich współlokatorskich obowiązków. Odpisałam szybko, po czym zmiksowałam prędko trzy kawałki ze sobą i puściłam ten spokojniejszy.

Do: Roommate
Treść: A skąd miałam wiedzieć, że powinnam Cię obudzić?

Od: Roommate
Treść: Nie wiem skąd, ale nie poszedłem do roboty!

Do: Roommate
Treść: To było nie zasypiać.

  Po tej wiadomości już żadnej nie wysłał, więc i ja nie zamierzałam do niego pisać. Swoją drogą ciekawe skąd miał mój numer. Na parkiecie wyłapałam parę znajomych twarzy z liceum. Jade, Katy oraz Blanca bawiły się w najlepsze, nie zwracając uwagi na swój rozmazany makijaż lub zgubione buty. Wniosek nasuwał się sam - ćpały. Znowu. Kathrinne niedawno wróciła z odwyku, który jak widać wiele nie pomógł. O ile pamiętam na rozdaniu świadectw już była, chyba. Moje oczy spotkały się razem z jej. Patrzyła na mnie chwilę, a kiedy już połączyła wszystkie wątki i doszła do wniosku, że mnie zna pomachała energicznie, uderzając tym samym Jade  w twarz. Parsknęłam śmiechem i odwróciłam głowę w drugą stronę. Co za idiotki.

- Burton, kończysz za pół godziny - spojrzałam na jednego z kelnerów. Adrien był wysoki i absolutnie należał do jednych z najprzystojniejszych facetów, jacy przemknęli mi koło nosa. Chociaż na niego może jeszcze nie jest za późno. Chętnie pociągnęłabym parę razy za jego hebanowe włosy podczas całowania pełnych ust. Topiłabym się w jego brązowych, bursztynowych oczach przeżywając jeden z najlepszych stosunków mojego życia. Eh, marzenia...

- Dobra, dzięki - uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością. Chłopak skinął głową i zbiegł po schodach. Piękne jest moje życie, ostatnie trzydzieści minut pracy i spokojnie wrócę do domu. Bez żadnej kropli alkoholu we krwi. Chociaż gdyby mnie napieprzająca mnie głowa, wróciłabym nachlana w cztery dupy.
  Otworzyłam bagażnik, wyjęłam z niego kask i włożyłam torebkę. Narzuciłam na ramiona kurtkę, po czym wsiadłam na motor. Ruszyłam i obrałam umiarkowaną prędkość, mimo, że kochałam szybkość oraz wiatr we włosach, zdrowy rozsądek przejął górę. Dzisiaj były niezwykłe korki i gdy srebrne volvo minęło mnie z zawrotna prędkością, myślałam że wpieprzę się w ciężarówkę, która jechała po drugiej stronie ulicy. Pieprzeni idioci sądzą, że mają całą drogę dla siebie. Po całej tej kretyńskiej sytuacji, spokojnie dojechałam do domu, gdzie wreszcie połknęłam tabletki na ból głowy i z czystym sumieniem położyłam się spać.

_____________________________________________-
Ja pierniczę, jak długo wyszło o:
Ale to dobrze, cieszcie się., miło pisało mi się ten rozdział,
tylko zwaliłam końcówkę.
PS. Nie chodzi o Ashtona z 5SOS ;)

9 komentarzy:

  1. E tam nic nie zawalilas. Koncowka jest super a rozdziaj zajebisty i faktycznie dlugo. Co ja jak najbardziej lubię! :)
    Fajnie sie czytalo, milo i przyjemnie. A to jak sobie smsowali to rozbawilo mnie hehe, wyobrazilam sobie reakcje Lou hihi.
    W ogole to jak sobie jedli sniadanie razem i później ogladali film byli fajne i zapowiada sie ciekawa znajomosc, ciekawe kiedy wyląduja w łóżku. Czekam na kolejny, pozdrawiam Asiek.

    OdpowiedzUsuń
  2. To będzie interesująca znajomość, obydwoje mają cięty język :D Dobry rozdział, z niecierpliwością czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Taaaak jest kolejny <3 czekałam czekałam i się doczekałam....
    Hmmmm... nadal można zazdrościć Ci talentu zawsze będę to powtarzać bo wszystko jest takie ''Ijaaa cie''' *.*
    To się tak płynnie czyta i wtapia w całą akcję a Ty w to wszystko jeszcze bardziej wciągasz czytelnika :)
    Mam nadzieję że kolejny pojawi się szybciutko :D
    Życzę mnóstwa weny :*

    Zapraszam: http://defend-zaynmalik.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzeba przyznać, że wciąga. Przyjemnie i lekko się czyta :) Zdecydowanie czekamy na więcej!

    A w wolnej chwili zajrzyj i do nas: http://opsswallowhi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Szybkk się czyta!!
    Widze ze sue dogaduja...
    Czekam ba next

    OdpowiedzUsuń
  6. Nic nie spiepszyłaś!
    Rozdział jest mega i tyle.
    Nie każda końcówka musi być jakaś wow żeby rozdział był fajny.
    Wciągasz czytelników swoim sposobem pisania. :)
    Czekam na nn i dużo weny życzę.

    secret-harrystyles.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny zdecydowanie czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo podoba mi się temat :) a bohaterka nie jest irytująca :D I myślenie Lou :D jakbym mojego przyjaciela widziała :D Z niecierpliwością czekam na więcej ;)

    OdpowiedzUsuń