czwartek, 5 marca 2015

5. "Glupie maslo."

Louis
  Ostatecznie naszej małej, nocnej potyczki w fifę, nie wygrał nikt. Nie żeby skończyło się remisem, po prostu Prize nie dotrwała do końca meczu. Trafiając trzecią bramkę, zauważyłem że obrona w ogóle nie biega, a bramkarz działa tak jak podpowiada mu gra. Przeniosłem wzrok z telewizora na dziewczynę. W jej małej dłoni nadal widniał pad w pełnej gotowości, jednak szatynka najwidoczniej miała na dzisiaj już dosyć. W trakcie rozgrywki zdążyłem już trochę otrzeźwieć, więc wziąłem ją delikatnie na ręce i zaniosłem do pokoju. Odłożyłem kołdrę na bok, po czym przykryłem jedynie kocem, byłoby niedobrze gdyby się zgrzała, a ja chorego człowieka pod dachem mieć nie chcę. Kobiety są takie uciążliwe. Rozejrzałem się po pokoju na tyle, na ile pozwoliły mi panujące w nim ciemności. Ściany i meble znałem dokładnie, spałem tu z niejedną laską czy facetem. To chyba oczywiste, że mając do dyspozycji nie używane pomieszczenie i mój prywatny pokój, wybiorę na dymanie to pierwsze. Wyjąłem z kieszeni telefon i poświeciłem sobie po obrazach i fotkach. Czułem się trochę jak detektyw czy inny Sherlock, ale co poradzisz, gdy ciekawość bierze górę. Ja pierdolę, ona mówiła serio, gdy wspominała, że jej ojciec jest wojskowym. To nie było mi za bardzo na rękę, ale pewnie i tak nawet mnie nigdy nie pozna. Całe szczęście. 
Jeden z obrazów przedstawiał dwa walczące tygrysy, które różniły się jedynie kolorem sierści, jednakoż, że ja nie nie znam się na malarstwie, nie zamierzałem go w żaden sposób oceniać, po prostu przykuł mnie podpis i data. Marry Hower, 30.06.2003 r. Okej, czyli już wiedziałem kto jest autorem i w jakim był wieku, kiedy to stworzył. To niesamowite, że miała wtedy tylko 7 lat. Wolę nie myśleć jakie prace tworzy teraz. Na jednej z fotografii widniały dwa dzieciaki, dziewczynki dokładniej. Jedna ruda, a druga szatynka. Nie trudno było się domyśleć kto jest na tym zdjęciu. Marry szczerzyła się do aparatu, bez jednej dolnej jedynki, a Prize stała za nią parę kroków i po prostu na nią patrzyła. Szczerze mówiąc, w ogóle nie przypominała tej Burton, którą poznałem przedwczoraj, ale w końcu była tylko dzieckiem i jej postrzeganie świata mogło się zmienić.

Prize
    Weszłam do kuchni. Louis siedział na moim-swoim krześle i pił poranną albo popołudniową kawę. Cholera wie jaka była aktualnie godzina. Podeszłam do niego, zabrałam kubek z jego rąk, po czym sama wzięłam łyk gorzkiego napoju. Spojrzał na mnie trochę wściekle, ale postanowił tego nie komentować. Usiadłam na stole. Tak, bo masz bardzo daleko do krzesła. Zamknij się pieprzona podświadomości. Jestem aktualnie odrobinę nie dyspozycyjna. 

- Dziękuję - powiedziałam cicho, a chłopak zabrał z moich rąk swoje picie.

- Za co? - spytał leniwie i już w ogóle nie przypominał Lou sprzed kilku godzin. Wydawał się jakiś taki nie swój, chociaż może jedynie mi się wydawało.

- Zaniosłeś mnie do łóżka. Dziękuję - wyjaśniłam zaskakując ze swojego dotychczasowego miejsca i podeszłam do lodówki. Kiedy tylko uchyliłam drzwi urządzenia myślałam, że dostanę zawału. nie było ani masła, ani sera, ani sałaty, szynki, ogórków czy w ogóle czegoś innego. Wiało pustkami ze wszystkich stron. - Jesteś dzisiaj bardzo zajęty?

- Nie, dopiero wieczorem. - odpowiedział wkładając kubek do zmywarki. Dla mnie to było jak najbardziej na plus. Uśmiechnęłam się do niego wesoło, a on zwęził brwi, prawdopodobnie wyczuwając, że coś knuję. I miał całkowitą rację.

- Co ty na to żebyśmy pojechali zrobić zakupy? - spytałam słodko, na co przewrócił oczami.

- Dla mnie spoko, tylko że samochód mi się spieprzył - no na pewno sam się zepsuł. - Jeśli masz bagażnik w motorze to nie mam nic przeciwko małej przejażdżce.

~*~

    - Louis, gdzie w tym markecie jest masło? - spytałam chłopaka, który pchał przed sobą wózek. Wzruszył ramionami wkładając po drodze paczkę orzeszków ziemnych, które skreśliłam z listy. Nowe miejsca długo ogarniałam, jednak ten sklep to była już przesada. Nie dość, że był ogromny to jeszcze szatyn nie miał najmniejszego zamiaru mi pomóc go ogarnąć. Wkładał jedynie rzeczy, na które miał w tej chwili ochotę, bądź jakimś cudem pamiętał je z listy. Pieprzona samosia.

- Kurwa, jaki tyłek - mruknął chłopak, a ja spojrzałam w tym samym kierunku co on. Zdziwiłam się widząc, że mówił o facecie. Louis zdecydowanie nie wyglądał na biseksualistę, a tu taka niespodzianka. Mężczyzna miał czerwonego irokeza i szare oczy. Zielone spodnie z milionem czarnych ekspresów świetnie pasowały do luźnej koszulki z Sex Pistols. Glany miały różne sznurówki, a na ręce widniały dwie pieszczochy. Świetnie wyglądał w takim wydaniu.

- So ruchable - potwierdziłam, po czym potrząsnęłam szybko głową. Ja chcę już zjeść śniadanie, a nawet nie jesteśmy w połowie zakupów. - Dobra, skończ się na niego gapić i idź po to głupie masło!

- Mam lepszy pomysł - od masła? No ciekawe jaki. Będzie chleb majonezem smarować? - Ty pójdziesz po masło, a ja go sobie zaciągnę do pokoju, zgoda?

- Chyba sobie żartujesz - warknęłam, a on uśmiechnął się niewinnie, wepchnął mi wózek do ręki i rzucając "widzimy się w domu" poszedł bajerować tego chłopaka. Otworzyłam parę razy usta, co musiało komicznie wyglądać, ale zamiast coś powiedzieć strzeliłam jedynie facepalma. Ponieważ nie zamierzałam na to patrzeć poszłam robić te nieszczęsne zakupy. Wzięłam z półki płatki czekoladowe i poszłam po to głupie masło.
     Wózek ze zrobionymi już zakupami stał obok mnie na parkingu, a ja siedziałam na motorze jedząc wybawiającego mnie od głodu hot-doga. Wyciągnęłam z kieszeni spodni telefon i napisałam SMSa do pana flirciarza, żeby się sprężył bo nie zamierzałam stać w tym miejscu cały dzień.

Od: Roommate
Treść: Wybacz misiu, zaraz będę.
Btw. Kupiłaś może browce? 


No jeszcze czego. Nie dość, że sama muszę targać te wszystkie zakupy, kiedy on się bawi z jakimś randomowym gościem to jeszcze mam mu piwa kupować. Niech się wali głęboko w... no.
Przełknęłam ostatni kawałek hot-doga, po czym schowała zakupy do bagażnika. Nie zamierzam na niego czekać, niech sobie wraca autobusem. Głupia menda.

Louis
    Nienawidzę tego małego, wrednego, fochniętego stworzenia! Jak tylko wrócę do domu to zrobię jej tam pieprzony sajgon! Miałem ochotę wywalić ten głupi świstek z numerem Adama, bo to przez niego teraz marznę na przystanku. Na dodatek pada deszcz, a Prize ma w motorze moją kurtkę. Wziąłem głęboki oddech, żeby się uspokoić. Jeśli tak ma teraz wyglądać każdy dzień mojego życia, to ja to pierdolę i się wyprowadzam. 
Kiedy przyjechał autobus byłem już przemoczony do suchej nitki. Jakieś starsze babki patrzyły na mnie jak na ostatniego kretyna. Niezbyt się tym przejmowałem, ale w tamtym momencie strasznie mnie denerwowało to, że się na mnie gapią. Z widoczną ulgą wysiadłem na swoim przystanku, po czym przeszedłem przez ulicę, mało co nie wpadając pod czerwonego sedana. Jak oni kuźwa jeżdżą. Wszedłem do mieszkania mega wkurzony i trzaskając drzwiami poszedłem do salonu. 

- O boże, jak ty wyglądasz - brunetka się zaśmiała i odłożyła kubek z parującą, zieloną herbatą na stolik. - Louis, nie. Nawet się do mnie nie zbliżaj, mokry jesteś!

- Zemsta będzie słodka - warknąłem i podszedłem do niej, po czym przerzuciłem ją sobie przez ramię.

- Nie! Louis! Postaw mnie, kurwa na ziemię! Lou! - wrzasnęła, ale nawet nie zamierzałem zwracać na to uwagi. Jedynie kiedy zaczęła bić mnie pięściami po łopatkach, oddałem jej klapsa w tyłek. - Kretyn!

- Miłej kąpieli Prize - powiedziałem zadowolony i mocniej przytrzymałem, wiedząc że będzie chciała się wyrywać. Wszedłem do łazienki, otworzyłem drzwi od kabiny, po czym odkręciłem lodowatą wodę. 

- Nie ważysz si... - zaczęła, ale zanim dokończyła zdanie wylądowała w małym baseniku. Długie brązowe włosy wyglądały teraz jak mokra, sklejona wełna. Bluzka przykleiła się do jej ciała, dając mi lepszy widok na jej piersi. Zdecydowanie wolałem patrzeć tam niż na mordkę, która teraz była umazana w czarnym tuszu do rzęs. - Nienawidzę cię, Tomlinson - warknęła, a ja jedynie się uśmiechnąłem w odpowiedzi.

_____________________________
Strasznie się męczyłam z tym rozdziałem.
Nawet nie wyszedł tak jak chciałam i w ogóle dzisiaj jest taki.. nie.
Dziękuję za 11 komentarzy pod ostatnim rozdziałem.
PS. W końcu przyszła moja paczka z bandamkami ♥
Adam i Adrein pojawili się w "lokatorach"

12 komentarzy:

  1. Heh
    Louis ma karę,żeby nikogo nie bajerować w koło, gdy jest z Prize na zakupach.
    Louis mokry- świetny widok.
    I ta kara dla niej-brawo Tommo,ale niech się liczy z zemstą...
    Świetny rozdział!!
    Czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra, podobala mi sie zagrywka Louisa. I ten pomysl z facetami. Nie podejrzewalam go, ze moze byc biseksualny ale i tak jest fajny hihi. Tez bym sie wkurwila, gdybym musiala tyle czekac i tez raczej na pewno bym odjechala. Lubie to jak sie przekomarzaja. Kto sie czubi ten sie lubi. Mówię wam. Oni w koncu wyladuja razem w łóżku. Czekam na to! I pozdrawiam Asiek. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hah, postać Louisa coraz bardziej mi się podoba :D
    Żeby życie miało smaczek, raz dziewczyna, raz chłopaczek xD :P
    Niecierpliwie czekam na rozwój sytuacji, pozdrawiam :) ^_^

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny!
    Do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja z takim zapytaniem :)
    Kiedy będzie rozdział? :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ugh... Kochane moje waranki! Jak możecie przeczytać w informacjach nie mam modemu żeby jakoś.. Hmm... Ufunkcjonować Internet. Jak tylko odzyskam dostęp do sieci wstawię mega długi rozdział, więc czekajcie cierpliwie.
    PS. Kradnę w tym momencie Internet mojemu facetowi, więc cud, ze mogę napisać ten kom x.X
    Kocham, Ryo
    Xx~

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak długo Cię nie ma :/
    Mam nadzieję że wrócisz bo piszesz genialnie:)

    Jesteś nominowana:
    http://overdose-harrystyles.blogspot.com/2015/06/liebster-award-i.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Wróć!!!
    Halo?
    Wróć!!!
    Slyszysz ta desperacje w moim glosie?
    :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Szukasz spisu?
    chcesz się wybić?
    może poczytać inne blogi?
    Zapraszam do Spis opowiadań o 1D

    OdpowiedzUsuń